Dzisiaj będzie trochę poważniej niż ostatnio, bo i wydarzenia bardziej poważne miały miejsce.
Po pierwsze - dzieci. Nie jestem ich wielką fanką, ale to, co się wyprawia w szkołach
i przedszkolach nie mieści mi się w głowie. Zaklejanie ust taśmą klejącą, musztrowanie przed wejściem do klasy, krzyki, poniżanie i straszenie nie są chyba najlepszymi metodami wychowawczymi. Zastanawiam się, czym kierują się takie osoby wybierając zawód? Jedyne, co przychodzi mi do głowy to teza, że same były tak wychowane i potrzebują odreagować, a może nawet się zemścić. Wiadomo, że na dzieciach, na dodatek cudzych, najłatwiej...
Po drugie - dorośli. To subtelna bardzo aluzja do, byłego już, naczelnego Faktów TVN. Chociaż słowa "dorośli" użyłam raczej chyba na wyrost. Oglądałam dzisiejsze wydanie Faktów o 19.00, czekając na przemyconą na końcu informację o raporcie "niezależnej" komisji. Na szczęście się nie zawiodłam :-) Ciekawa jednak jestem, jak podano by taką informację, gdyby chodziło, dajmy na to, o szefa Wydarzeń
w Polsacie lub Wiadomości w publicznej Jedynce? Ciekawa też jestem reakcji dotychczasowych obrońców pana Kamila D. Straszne tylko jest to, że wystarczy trochę władzy i pieniędzy, żeby dziennikarz, polityk, aktor czy inna znana postać poczuła się bezkarnie.
Po trzecie - oświadczenia majątkowe. Nie licząc zapomnianego już przez wszystkich zegarka ministra Nowaka, w ostatnich dniach nastąpił wysyp kolejnych zarzutów związanych z oświadczeniami. Na pierwszy ogień poszli prezydent Gdańska i minister Halicki, ale spodziewam się, że to nie koniec. Jakaś szycha w CBA dostała pewnie bojowe zadanie - przeczytać wszystkie oświadczenia majątkowe z ostatnich 5 lat
i znaleźć różnice :-) Swoją drogą tłumaczenia o "mechanicznej pomyłce" czy rozliczaniu przez żonę są żenujące i niegodne osób piastujących wysokie stanowiska
i pewnie uważających się za inteligentne. Tymczasem odnoszę wrażenie, że wymyślił je co najwyżej pięciolatek, na dodatek w przerwie między rysowaniem szlaczków
a jedzeniem podwieczorku...
nietylkoabsurdalnie
wtorek, 10 marca 2015
wtorek, 17 lutego 2015
środa, 11 lutego 2015
Tyle się dzieje
Długo mnie nie było, bo tyle się działo, że nie wiedziałam, na co się zdecydować :-) Protestujący lekarze, górnicy, kolejarze, rolnicy, frankowicze, pielęgniarki i diabli wiedzą kto jeszcze. Do tego plejada kandydatów na prezydenta i kandydatów na kandydata. Zmieniało się wszystko jak w kalejdoskopie, i zanim napisałam o jednym, to już na tapecie było coś zupełnie innego. Na wszelki wypadek nie pisałam więc
o niczym, bo nie ma nic gorszego, niż odgrzewane kotlety.
Dlatego dzisiaj będzie o kotach :D Koty są przynajmniej dość stałe w uczuciach, sposobie bycia i przyzwyczajeniach. Niestety, koty mają również wady - podobnie jak wymienieni wyżej górnicy, rolnicy i inni - protestują. Protestują przeważnie przeciwko naszemu późnemu wstawaniu i pustych miskach. Protestują głośno, nachalnie, długo
i cierpliwie. Deptanie po włosach, twarzy, pęcherzu i (tu wstawić dowolną inną część ciała) można nawet jakoś znieść, przetrzymać i udawać, że wcale, ale to wcale nie jesteście maksymalnie wkurzeni. Ale, przyznacie sami, wymiotowanie znieść znacznie trudniej... Nasza D ma fantastyczny, wypróbowany milion razy, sposób na zwleczenie co najmniej jednego człowieka z łóżka - wymioty. Najlepiej w pobliżu człowieków, żeby na pewno ktoś ją usłyszał, posprzątał, a potem grzecznie poszedł do kuchni
i nasypał jeść. C z kolei miauczy. Tak przeraźliwie, że już nie raz zastanawialiśmy się, czy sąsiedzi nie zadzwonią w końcu do Animalsów, że maltretujemy te biedne, nieszczęśliwe zwierzęta. Ale albo mamy dobrze wyciszone ściany, albo sąsiadów kompletnie nieczułych na krzywdę zwierząt, bo jak na razie nikt nie zapukał do drzwi o 6 rano :-) Oczywiście koty są mądre. Na tyle mądre, że dzielą się zadaniami,
i jeśli jednego dnia D wymiotuje, to następnego C miauczy. Nigdy równocześnie i nigdy nie spierają się o to, czyja jest kolej na protest. To się nazywa sprawiedliwy podział obowiązków...
Może więc ci wszyscy protestujący wezmą przykład z kotów i podzielą między siebie ten, jakże przykry, obowiązek. Będzie wydajniej i sił starczy na dłużej. Przecież do wyborów jeszcze ponad pół roku - można jeszcze tyle wywalczyć...
o niczym, bo nie ma nic gorszego, niż odgrzewane kotlety.
Dlatego dzisiaj będzie o kotach :D Koty są przynajmniej dość stałe w uczuciach, sposobie bycia i przyzwyczajeniach. Niestety, koty mają również wady - podobnie jak wymienieni wyżej górnicy, rolnicy i inni - protestują. Protestują przeważnie przeciwko naszemu późnemu wstawaniu i pustych miskach. Protestują głośno, nachalnie, długo
i cierpliwie. Deptanie po włosach, twarzy, pęcherzu i (tu wstawić dowolną inną część ciała) można nawet jakoś znieść, przetrzymać i udawać, że wcale, ale to wcale nie jesteście maksymalnie wkurzeni. Ale, przyznacie sami, wymiotowanie znieść znacznie trudniej... Nasza D ma fantastyczny, wypróbowany milion razy, sposób na zwleczenie co najmniej jednego człowieka z łóżka - wymioty. Najlepiej w pobliżu człowieków, żeby na pewno ktoś ją usłyszał, posprzątał, a potem grzecznie poszedł do kuchni
i nasypał jeść. C z kolei miauczy. Tak przeraźliwie, że już nie raz zastanawialiśmy się, czy sąsiedzi nie zadzwonią w końcu do Animalsów, że maltretujemy te biedne, nieszczęśliwe zwierzęta. Ale albo mamy dobrze wyciszone ściany, albo sąsiadów kompletnie nieczułych na krzywdę zwierząt, bo jak na razie nikt nie zapukał do drzwi o 6 rano :-) Oczywiście koty są mądre. Na tyle mądre, że dzielą się zadaniami,
i jeśli jednego dnia D wymiotuje, to następnego C miauczy. Nigdy równocześnie i nigdy nie spierają się o to, czyja jest kolej na protest. To się nazywa sprawiedliwy podział obowiązków...
Może więc ci wszyscy protestujący wezmą przykład z kotów i podzielą między siebie ten, jakże przykry, obowiązek. Będzie wydajniej i sił starczy na dłużej. Przecież do wyborów jeszcze ponad pół roku - można jeszcze tyle wywalczyć...
wtorek, 16 grudnia 2014
Reklama dźwignią handlu...
No chyba, że jest to akurat reklama, w której czapka Mikołaja
farbuje na różowo wszystko, poza własnym pomponem (tak, wiem, w końcu to czapka
Św. Mikołaja!); albo reklama, w której pewna pani z radosnym uśmiechem na ustach
oznajmia całemu światu, że teraz to już nikt się nie zorientuje, że nosi
częściową protezę (nie, no skądże znowu); albo też reklama jakiegoś leku z
panami namiętnie szorującymi gwoździem po szkle czy też innym styropianie.
Naprawdę nikt nie posłuchał tych reklam przed wyemitowaniem? Zupełnie nikt?!
Jest oczywiście jeszcze całe mnóstwo reklam, które wymyślili
albo niedouczeni gimnazjaliści, albo osoby z jednocyfrowym ilorazem
inteligencji, albo też uczyniono to na specjalne życzenie klientów o wybitnie
niskim poczuciu estetyki (taki Grande Okazjon na ten przykład), ale żeby je
wszystkie opisać, życia by mi zabrakło :-) Najgorsze jest jednak to, że w moim
przypadku żadna z tych reklam nie przyniosła zamierzonego efektu – za żadną
cholerę nie pamiętam, jaki konkretnie produkt one tak właściwie reklamują.
Nie bardzo tylko wiem, jak odnieść się do bezdennie głupiej
reklamy z pierdzącym miśkiem. No nie wiem. Może jestem za stara, albo za
głupia. Albo jedno i drugie…
środa, 3 grudnia 2014
Świat się kończy...
Świat się kończy.
Włamywacze zostawiają swoje CV na miejscu przestępstwa, a w brukselskim zespole pracowników protokołu dyplomatycznego mają tylko jednego (sic!) pakowacza prezentów :-) Biedni, nieszczęśliwi... Jak oni sobie tam radzą?
Do tego wszystkiego, w Szczecinie wolnomyśliciele mogą skręcać w prawo mimo zakazu, jedyny kandydat na wójta gminy Moskorzew nie uzyskał wymaganej większości głosów, a najmłodszy starosta w Polsce nie skończył jeszcze studiów...
Szczęśliwie PKW zdołała podać wyniki II tury wyborów w rekordowym tempie, po to chyba tylko, żeby jak najszybciej zwolnić stanowiska dla swoich następców. Z całą pewnością teraz będzie lepiej :D
Włamywacze zostawiają swoje CV na miejscu przestępstwa, a w brukselskim zespole pracowników protokołu dyplomatycznego mają tylko jednego (sic!) pakowacza prezentów :-) Biedni, nieszczęśliwi... Jak oni sobie tam radzą?
Do tego wszystkiego, w Szczecinie wolnomyśliciele mogą skręcać w prawo mimo zakazu, jedyny kandydat na wójta gminy Moskorzew nie uzyskał wymaganej większości głosów, a najmłodszy starosta w Polsce nie skończył jeszcze studiów...
Szczęśliwie PKW zdołała podać wyniki II tury wyborów w rekordowym tempie, po to chyba tylko, żeby jak najszybciej zwolnić stanowiska dla swoich następców. Z całą pewnością teraz będzie lepiej :D
piątek, 21 listopada 2014
PKW
Państwowa Komisja Wyborcza ma przy tych wyborach pod górę. Jak chyba nigdy wcześniej... Na szczęście, po 5 dniach od wyborów, ogłosiła z triumfem, że może uda się dzisiaj podać pełne wyniki. Zaiste, sukces to ogromny! W XXI. wieku, w środku, wydawałoby się cywilizowanej, Europy, w dobie tabletów, smartfonów, wi-fi i różnych innych zdobyczy technologii, potrzeba było zaledwie 5 dni żeby policzyć głosy. Ręcznie...
Rację ma pani premier, wykluczając powtórzenie wyborów. No bo wyobraźcie sobie przechodzić jeszcze raz przez to samo - z tą samą komisją (a właściwie nie tą samą, bo przecież jej sekretarz podał się do dymisji), z tym samym systemem komputerowym (który zdaje się dalej nie działa), z tą samą umiejętnością ręcznego liczenia głosów. To się nie może dobrze skończyć :-)
A jeszcze okazało się, że PKW można zaatakować nie tylko wirtualnie, ale też fizycznie - każdy może sobie tam wejść, poprotestować, pookupować krzesełka, może coś dopisać, a może coś zabrać, a może nawet podrzucić jakiś podsłuch albo nawet coś groźniejszego. I co? I nic.
Fajnie, nie?
Rację ma pani premier, wykluczając powtórzenie wyborów. No bo wyobraźcie sobie przechodzić jeszcze raz przez to samo - z tą samą komisją (a właściwie nie tą samą, bo przecież jej sekretarz podał się do dymisji), z tym samym systemem komputerowym (który zdaje się dalej nie działa), z tą samą umiejętnością ręcznego liczenia głosów. To się nie może dobrze skończyć :-)
A jeszcze okazało się, że PKW można zaatakować nie tylko wirtualnie, ale też fizycznie - każdy może sobie tam wejść, poprotestować, pookupować krzesełka, może coś dopisać, a może coś zabrać, a może nawet podrzucić jakiś podsłuch albo nawet coś groźniejszego. I co? I nic.
Fajnie, nie?
wtorek, 18 listopada 2014
No i się rypło...
Rypło się prawie wszystko i prawie wszystkim:
- Platforma przegrała wybory, czego się w ogóle nie spodziewała - miny członków PO bezcenne :-)
- PiS wygrało wybory, ale zbyt małą przewagą głosów, więc zdolności koalicyjnej chyba trochę zabraknie...
- SLD osiągnął wynik prawie o 50% słabszy niż 4 lata temu, więc wychodzi na to, że za 4 lata może sięgnąć dna
- Nowa Prawica zdobyła marne 4% i niech tak zostanie...
- system komputerowy do liczenia głosów okazał się niezdolny do liczenia, ale członkowie PKW nie widzą w tym nic złego, a już na pewno nie powód do dymisji :-)
- nawet Pendolino zaliczyło falstart, więc całkiem możliwe, że pociągi 14 grudnia wyjadą na tory, tyle tylko, że bez pasażerów, którzy nie mogą kupić biletów.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
