Państwowa Komisja Wyborcza ma przy tych wyborach pod górę. Jak chyba nigdy wcześniej... Na szczęście, po 5 dniach od wyborów, ogłosiła z triumfem, że może uda się dzisiaj podać pełne wyniki. Zaiste, sukces to ogromny! W XXI. wieku, w środku, wydawałoby się cywilizowanej, Europy, w dobie tabletów, smartfonów, wi-fi i różnych innych zdobyczy technologii, potrzeba było zaledwie 5 dni żeby policzyć głosy. Ręcznie...
Rację ma pani premier, wykluczając powtórzenie wyborów. No bo wyobraźcie sobie przechodzić jeszcze raz przez to samo - z tą samą komisją (a właściwie nie tą samą, bo przecież jej sekretarz podał się do dymisji), z tym samym systemem komputerowym (który zdaje się dalej nie działa), z tą samą umiejętnością ręcznego liczenia głosów. To się nie może dobrze skończyć :-)
A jeszcze okazało się, że PKW można zaatakować nie tylko wirtualnie, ale też fizycznie - każdy może sobie tam wejść, poprotestować, pookupować krzesełka, może coś dopisać, a może coś zabrać, a może nawet podrzucić jakiś podsłuch albo nawet coś groźniejszego. I co? I nic.
Fajnie, nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz