czwartek, 13 listopada 2014

Samochodem do Sydney

Na pierwszy ogień nie mogłam wybrać niczego innego, jak osławionej już podróży trzech muszkieterów do Madrytu. Piękne miasto, i owszem, ale żeby od razu wybierać się tam samochodem. A nawet trzema... Zaiste, buty, tupetu i pychy trzeba mieć w sobie co najmniej tyle, ile były już poseł PiS, Adam Hofman. 

Wydawać by się mogło, że doświadczony polityk, wykształcony (w jakość nie wnikam), członek partii kreującej się na najbardziej prawą w historii najjaśniejszej Rzeczypospolitej, powinien kantować panią i pana w sposób nieco bardziej inteligentny. Rzecz tyczy się oczywiście pozostałych dwóch panów posłów, a właściwie chyba wszystkich posłów wyszczególnionych w zestawieniu umieszczonym na stronie Sejmu. Pytam się tylko, kto, do cholery, odpowiada za rozliczanie takich delegacji. Czy naprawdę w całej kancelarii sejmu nie ma ani jednego inteligentnego człowieka, który spojrzałby na te wnioski przez pryzmat logiki i uznał, że podróż samochodem do Londynu czy Madrytu zakrawa na absurd? 

W każdej jednej firmie, nie tylko prywatnej, na podstawie oświadczenia można sobie co najwyżej pogwizdać. Bo ani żaden szef nie jest idiotą, żeby wypłacać delegacje na ładne oczy, ani księgowa nie jest aż tak bezmyślna, żeby marzyła o kontroli urzędu skarbowego (bo na pewno ktoś uprzejmie doniesie). Gdyby polscy przedsiębiorcy mogli prowadzić tak liberalną księgowość, to mielibyśmy w tym kraju najbardziej sprzyjające warunki do prowadzenia działalności gospodarczej na świecie :-) Obawiam się jednak, że tak różowo to nie jest.

No i wychodzi na to, że osoba, która rozliczy kilometrówkę do Sydney i z powrotem, otrzyma tytuł najbardziej kreatywnego posła IV RP. A może nawet i wszech czasów :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz