Państwowa Komisja Wyborcza ma przy tych wyborach pod górę. Jak chyba nigdy wcześniej... Na szczęście, po 5 dniach od wyborów, ogłosiła z triumfem, że może uda się dzisiaj podać pełne wyniki. Zaiste, sukces to ogromny! W XXI. wieku, w środku, wydawałoby się cywilizowanej, Europy, w dobie tabletów, smartfonów, wi-fi i różnych innych zdobyczy technologii, potrzeba było zaledwie 5 dni żeby policzyć głosy. Ręcznie...
Rację ma pani premier, wykluczając powtórzenie wyborów. No bo wyobraźcie sobie przechodzić jeszcze raz przez to samo - z tą samą komisją (a właściwie nie tą samą, bo przecież jej sekretarz podał się do dymisji), z tym samym systemem komputerowym (który zdaje się dalej nie działa), z tą samą umiejętnością ręcznego liczenia głosów. To się nie może dobrze skończyć :-)
A jeszcze okazało się, że PKW można zaatakować nie tylko wirtualnie, ale też fizycznie - każdy może sobie tam wejść, poprotestować, pookupować krzesełka, może coś dopisać, a może coś zabrać, a może nawet podrzucić jakiś podsłuch albo nawet coś groźniejszego. I co? I nic.
Fajnie, nie?
piątek, 21 listopada 2014
wtorek, 18 listopada 2014
No i się rypło...
Rypło się prawie wszystko i prawie wszystkim:
- Platforma przegrała wybory, czego się w ogóle nie spodziewała - miny członków PO bezcenne :-)
- PiS wygrało wybory, ale zbyt małą przewagą głosów, więc zdolności koalicyjnej chyba trochę zabraknie...
- SLD osiągnął wynik prawie o 50% słabszy niż 4 lata temu, więc wychodzi na to, że za 4 lata może sięgnąć dna
- Nowa Prawica zdobyła marne 4% i niech tak zostanie...
- system komputerowy do liczenia głosów okazał się niezdolny do liczenia, ale członkowie PKW nie widzą w tym nic złego, a już na pewno nie powód do dymisji :-)
- nawet Pendolino zaliczyło falstart, więc całkiem możliwe, że pociągi 14 grudnia wyjadą na tory, tyle tylko, że bez pasażerów, którzy nie mogą kupić biletów.
czwartek, 13 listopada 2014
Samochodem do Sydney
Na pierwszy ogień nie mogłam wybrać niczego innego, jak osławionej już podróży trzech muszkieterów do Madrytu. Piękne miasto, i owszem, ale żeby od razu wybierać się tam samochodem. A nawet trzema... Zaiste, buty, tupetu i pychy trzeba mieć w sobie co najmniej tyle, ile były już poseł PiS, Adam Hofman.
Wydawać by się mogło, że doświadczony polityk, wykształcony (w jakość nie wnikam), członek partii kreującej się na najbardziej prawą w historii najjaśniejszej Rzeczypospolitej, powinien kantować panią i pana w sposób nieco bardziej inteligentny. Rzecz tyczy się oczywiście pozostałych dwóch panów posłów, a właściwie chyba wszystkich posłów wyszczególnionych w zestawieniu umieszczonym na stronie Sejmu. Pytam się tylko, kto, do cholery, odpowiada za rozliczanie takich delegacji. Czy naprawdę w całej kancelarii sejmu nie ma ani jednego inteligentnego człowieka, który spojrzałby na te wnioski przez pryzmat logiki i uznał, że podróż samochodem do Londynu czy Madrytu zakrawa na absurd?
W każdej jednej firmie, nie tylko prywatnej, na podstawie oświadczenia można sobie co najwyżej pogwizdać. Bo ani żaden szef nie jest idiotą, żeby wypłacać delegacje na ładne oczy, ani księgowa nie jest aż tak bezmyślna, żeby marzyła o kontroli urzędu skarbowego (bo na pewno ktoś uprzejmie doniesie). Gdyby polscy przedsiębiorcy mogli prowadzić tak liberalną księgowość, to mielibyśmy w tym kraju najbardziej sprzyjające warunki do prowadzenia działalności gospodarczej na świecie :-) Obawiam się jednak, że tak różowo to nie jest.
No i wychodzi na to, że osoba, która rozliczy kilometrówkę do Sydney i z powrotem, otrzyma tytuł najbardziej kreatywnego posła IV RP. A może nawet i wszech czasów :-)
Wydawać by się mogło, że doświadczony polityk, wykształcony (w jakość nie wnikam), członek partii kreującej się na najbardziej prawą w historii najjaśniejszej Rzeczypospolitej, powinien kantować panią i pana w sposób nieco bardziej inteligentny. Rzecz tyczy się oczywiście pozostałych dwóch panów posłów, a właściwie chyba wszystkich posłów wyszczególnionych w zestawieniu umieszczonym na stronie Sejmu. Pytam się tylko, kto, do cholery, odpowiada za rozliczanie takich delegacji. Czy naprawdę w całej kancelarii sejmu nie ma ani jednego inteligentnego człowieka, który spojrzałby na te wnioski przez pryzmat logiki i uznał, że podróż samochodem do Londynu czy Madrytu zakrawa na absurd?
W każdej jednej firmie, nie tylko prywatnej, na podstawie oświadczenia można sobie co najwyżej pogwizdać. Bo ani żaden szef nie jest idiotą, żeby wypłacać delegacje na ładne oczy, ani księgowa nie jest aż tak bezmyślna, żeby marzyła o kontroli urzędu skarbowego (bo na pewno ktoś uprzejmie doniesie). Gdyby polscy przedsiębiorcy mogli prowadzić tak liberalną księgowość, to mielibyśmy w tym kraju najbardziej sprzyjające warunki do prowadzenia działalności gospodarczej na świecie :-) Obawiam się jednak, że tak różowo to nie jest.
No i wychodzi na to, że osoba, która rozliczy kilometrówkę do Sydney i z powrotem, otrzyma tytuł najbardziej kreatywnego posła IV RP. A może nawet i wszech czasów :-)
Tytułem wstępu
Nie, żebym była tropicielką absurdów. Co to, to nie. Ale rację miał, były już, minister Drzewiecki, że Polska to dziki kraj. Podobnie jak wielbiciel Bieługi, minister (też już były, a jakże) Sienkiewicz, określając nasze państwo nieco mniej cenzuralnymi słowami...
Codzienne obserwacje otaczającego mnie świata, który, dziwnym trafem, częściej obfituje w absurdy niż zachowania racjonalne, logiczne i zrozumiałe dla przeciętnego Kowalskiego, spowodowały nieodpartą chęć podzielenia się z Wami chociaż niektórymi z tych przypadków.
Na wstępie zastrzegam, iż wszystkie spostrzeżenia, opinie i komentarze tu czynione są moje własne, i zdaję sobie sprawę, że niektórzy z Was mogą mieć odmienne zdanie. Nawet o 180 stopni. Niektórzy pewnie nawet o 360 :-) Na szczęście wydaje nam się wszystkim, że żyjemy w wolnym kraju, gdzie za własne zdanie nikt nikogo nie wsadza do więzienia, i niech tak pozostanie...
Oczywiście, jak sama nazwa bloga wskazuje, rzecz będzie nie tylko o absurdach życia codziennego, ale i o polityce, i o zwierzętach, i może o literaturze, a może nawet o różnych innych rzeczach, które akurat będą wzbudzały moje zainteresowanie. Na pewno nie uniknę słów powszechnie uznanych za niecenzuralne, więc osoby o niskiej wrażliwości proszę o wyrozumiałość lub znalezienie sobie innego obiektu zainteresowań :-)
Codzienne obserwacje otaczającego mnie świata, który, dziwnym trafem, częściej obfituje w absurdy niż zachowania racjonalne, logiczne i zrozumiałe dla przeciętnego Kowalskiego, spowodowały nieodpartą chęć podzielenia się z Wami chociaż niektórymi z tych przypadków.
Na wstępie zastrzegam, iż wszystkie spostrzeżenia, opinie i komentarze tu czynione są moje własne, i zdaję sobie sprawę, że niektórzy z Was mogą mieć odmienne zdanie. Nawet o 180 stopni. Niektórzy pewnie nawet o 360 :-) Na szczęście wydaje nam się wszystkim, że żyjemy w wolnym kraju, gdzie za własne zdanie nikt nikogo nie wsadza do więzienia, i niech tak pozostanie...
Oczywiście, jak sama nazwa bloga wskazuje, rzecz będzie nie tylko o absurdach życia codziennego, ale i o polityce, i o zwierzętach, i może o literaturze, a może nawet o różnych innych rzeczach, które akurat będą wzbudzały moje zainteresowanie. Na pewno nie uniknę słów powszechnie uznanych za niecenzuralne, więc osoby o niskiej wrażliwości proszę o wyrozumiałość lub znalezienie sobie innego obiektu zainteresowań :-)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)