wtorek, 16 grudnia 2014

Reklama dźwignią handlu...



No chyba, że jest to akurat reklama, w której czapka Mikołaja farbuje na różowo wszystko, poza własnym pomponem (tak, wiem, w końcu to czapka Św. Mikołaja!); albo reklama, w której pewna pani z radosnym uśmiechem na ustach oznajmia całemu światu, że teraz to już nikt się nie zorientuje, że nosi częściową protezę (nie, no skądże znowu); albo też reklama jakiegoś leku z panami namiętnie szorującymi gwoździem po szkle czy też innym styropianie. Naprawdę nikt nie posłuchał tych reklam przed wyemitowaniem? Zupełnie nikt?!

Jest oczywiście jeszcze całe mnóstwo reklam, które wymyślili albo niedouczeni gimnazjaliści, albo osoby z jednocyfrowym ilorazem inteligencji, albo też uczyniono to na specjalne życzenie klientów o wybitnie niskim poczuciu estetyki (taki Grande Okazjon na ten przykład), ale żeby je wszystkie opisać, życia by mi zabrakło :-) Najgorsze jest jednak to, że w moim przypadku żadna z tych reklam nie przyniosła zamierzonego efektu – za żadną cholerę nie pamiętam, jaki konkretnie produkt one tak właściwie reklamują.

Nie bardzo tylko wiem, jak odnieść się do bezdennie głupiej reklamy z pierdzącym miśkiem. No nie wiem. Może jestem za stara, albo za głupia. Albo jedno i drugie…

środa, 3 grudnia 2014

Świat się kończy...

Świat się kończy. 
Włamywacze zostawiają swoje CV na miejscu przestępstwa, a w brukselskim zespole pracowników protokołu dyplomatycznego mają tylko jednego (sic!) pakowacza prezentów :-) Biedni, nieszczęśliwi... Jak oni sobie tam radzą?

Do tego wszystkiego, w Szczecinie wolnomyśliciele mogą skręcać w prawo mimo zakazu, jedyny kandydat na wójta gminy Moskorzew nie uzyskał wymaganej większości głosów, a najmłodszy starosta w Polsce nie skończył jeszcze studiów...

Szczęśliwie PKW zdołała podać wyniki II tury wyborów w rekordowym tempie, po to chyba tylko, żeby jak najszybciej zwolnić stanowiska dla swoich następców. Z całą pewnością teraz będzie lepiej :D



 

piątek, 21 listopada 2014

PKW

Państwowa Komisja Wyborcza ma przy tych wyborach pod górę. Jak chyba nigdy wcześniej... Na szczęście, po 5 dniach od wyborów, ogłosiła z triumfem, że może uda się dzisiaj podać pełne wyniki. Zaiste, sukces to ogromny! W XXI. wieku, w środku, wydawałoby się cywilizowanej, Europy, w dobie tabletów, smartfonów, wi-fi i różnych innych zdobyczy technologii, potrzeba było zaledwie 5 dni żeby policzyć głosy. Ręcznie...

Rację ma pani premier, wykluczając powtórzenie wyborów. No bo wyobraźcie sobie przechodzić jeszcze raz przez to samo - z tą samą komisją (a właściwie nie tą samą, bo przecież jej sekretarz podał się do dymisji), z tym samym systemem komputerowym (który zdaje się dalej nie działa), z tą samą umiejętnością ręcznego liczenia głosów. To się nie może dobrze skończyć :-)

A jeszcze okazało się, że PKW można zaatakować nie tylko wirtualnie, ale też fizycznie - każdy może sobie tam wejść, poprotestować, pookupować krzesełka, może coś dopisać, a może coś zabrać, a może nawet podrzucić jakiś podsłuch albo nawet coś groźniejszego. I co? I nic. 
Fajnie, nie?

wtorek, 18 listopada 2014

No i się rypło...

Rypło się prawie wszystko i prawie wszystkim:
  • Platforma przegrała wybory, czego się w ogóle nie spodziewała - miny członków PO bezcenne :-)
  • PiS wygrało wybory, ale zbyt małą przewagą głosów, więc zdolności koalicyjnej chyba trochę zabraknie...
  • SLD osiągnął wynik prawie o 50% słabszy niż 4 lata temu, więc wychodzi na to, że za 4 lata może sięgnąć dna
  • Nowa Prawica zdobyła marne 4% i niech tak zostanie...
  • system komputerowy do liczenia głosów okazał się niezdolny do liczenia, ale członkowie PKW nie widzą w tym nic złego, a już na pewno nie powód do dymisji :-)
  • nawet Pendolino zaliczyło falstart, więc całkiem możliwe, że pociągi 14 grudnia wyjadą na tory, tyle tylko, że bez pasażerów, którzy nie mogą kupić biletów.
I jak tu nie wierzyć w powiedzenie, że jak się pieprzy, to po całości...

czwartek, 13 listopada 2014

Samochodem do Sydney

Na pierwszy ogień nie mogłam wybrać niczego innego, jak osławionej już podróży trzech muszkieterów do Madrytu. Piękne miasto, i owszem, ale żeby od razu wybierać się tam samochodem. A nawet trzema... Zaiste, buty, tupetu i pychy trzeba mieć w sobie co najmniej tyle, ile były już poseł PiS, Adam Hofman. 

Wydawać by się mogło, że doświadczony polityk, wykształcony (w jakość nie wnikam), członek partii kreującej się na najbardziej prawą w historii najjaśniejszej Rzeczypospolitej, powinien kantować panią i pana w sposób nieco bardziej inteligentny. Rzecz tyczy się oczywiście pozostałych dwóch panów posłów, a właściwie chyba wszystkich posłów wyszczególnionych w zestawieniu umieszczonym na stronie Sejmu. Pytam się tylko, kto, do cholery, odpowiada za rozliczanie takich delegacji. Czy naprawdę w całej kancelarii sejmu nie ma ani jednego inteligentnego człowieka, który spojrzałby na te wnioski przez pryzmat logiki i uznał, że podróż samochodem do Londynu czy Madrytu zakrawa na absurd? 

W każdej jednej firmie, nie tylko prywatnej, na podstawie oświadczenia można sobie co najwyżej pogwizdać. Bo ani żaden szef nie jest idiotą, żeby wypłacać delegacje na ładne oczy, ani księgowa nie jest aż tak bezmyślna, żeby marzyła o kontroli urzędu skarbowego (bo na pewno ktoś uprzejmie doniesie). Gdyby polscy przedsiębiorcy mogli prowadzić tak liberalną księgowość, to mielibyśmy w tym kraju najbardziej sprzyjające warunki do prowadzenia działalności gospodarczej na świecie :-) Obawiam się jednak, że tak różowo to nie jest.

No i wychodzi na to, że osoba, która rozliczy kilometrówkę do Sydney i z powrotem, otrzyma tytuł najbardziej kreatywnego posła IV RP. A może nawet i wszech czasów :-)

Tytułem wstępu

Nie, żebym była tropicielką absurdów. Co to, to nie. Ale rację miał, były już, minister Drzewiecki, że Polska to dziki kraj. Podobnie jak wielbiciel Bieługi, minister (też już były, a jakże) Sienkiewicz, określając nasze państwo nieco mniej cenzuralnymi słowami...

Codzienne obserwacje otaczającego mnie świata, który, dziwnym trafem, częściej obfituje w absurdy niż zachowania racjonalne, logiczne i zrozumiałe dla przeciętnego Kowalskiego, spowodowały nieodpartą chęć podzielenia się z Wami chociaż niektórymi z tych przypadków.

Na wstępie zastrzegam, iż wszystkie spostrzeżenia, opinie i komentarze tu czynione są moje własne, i zdaję sobie sprawę, że niektórzy z Was mogą mieć odmienne zdanie. Nawet o 180 stopni. Niektórzy pewnie nawet o 360 :-) Na szczęście wydaje nam się wszystkim, że żyjemy w wolnym kraju, gdzie za własne zdanie nikt nikogo nie wsadza do więzienia, i niech tak pozostanie...

Oczywiście, jak sama nazwa bloga wskazuje, rzecz będzie nie tylko o absurdach życia codziennego, ale i o polityce, i o zwierzętach, i może o literaturze, a może nawet o różnych innych rzeczach, które akurat będą wzbudzały moje zainteresowanie. Na pewno nie uniknę słów powszechnie uznanych za niecenzuralne, więc osoby o niskiej wrażliwości proszę o wyrozumiałość lub znalezienie sobie innego obiektu zainteresowań :-)